Dlaczego lubimy rzucać sobie kłody pod nogi?
Czy czujemy się lepiej, gdy znajdujemy wytłumaczenie dla swoich porażek? Czy to skuteczna metoda budowania pewności siebie w relacjach zawodowych? – wyjaśnia prof. Dariusz Doliński, psycholog społeczny z Uniwersytetu SWPS we Wrocławiu.
Amerykańscy psychologowie Steven Berglas i Edward Jones opisali koncepcję samoutrudniania w odnoszeniu sukcesów. Zbadali specyficzny rodzaj przeszkód, które tworzymy, aby poprawić samoocenę mimo, że osiągnięcie celu jest wówczas trudniejsze. Tego rodzaju sytuacje często mają miejsce w biznesie, gdy dla przedsiębiorcy przekonanie o świetnych kompetencjach menadżerskich jest ważniejsze niż cele firmy. Jeśli szef stosuje prokrastynację, to wiele jego decyzji będzie nietrafionych, jednak gdy znajdzie do tego odpowiednie wytłumaczenie nie straci, a wręcz zyska w oczach podwładnych.
Trudna droga do sukcesu
Nie tylko menadżerowie, ale także osoby zajmujące niższe stanowiska stosują samoutrudnianie. Przed pracownikiem stoi duże wyzwanie, następnego dnia ma rozpocząć ważny projekt. Pracownik zdaje sobie sprawę, że zadanie jest trudne, wymaga specjalistycznej wiedzy, umiejętności i przygotowania. Jeśli mu nie sprosta, utraci zaufanie szefa oraz współpracowników. Jednocześnie będzie to cios w jego poczucie wartości. Zmuszony będzie myśleć o sobie gorzej i podobnie będzie odbierało go otoczenie zawodowe. Jeśli wieczorem nie przygotuje się do projektu, a zamiast tego pomoże w obowiązkach domowych, to w przypadku porażki w firmie będzie miał wytłumaczenie. Z łatwością będzie mógł uznać, że nie poradził sobie z zadaniem, nie z powodu zaniedbania, ale dlatego, że był zmęczony innymi zajęciami. Gdy pracownik, który rzucił sobie kłody pod nogi odniesie sukces, wtedy może myśleć o sobie w samych superlatywach. Strategia behawioralna to jedna z najczęściej stosowanych metod usprawiedliwiania się w środowisku zawodowym, która tylko teoretycznie pozwala na zachowanie pozycji eksperta.
Zarówno szefowie, jak i pracownicy, którym brakuje pewności siebie stosują metodę za wiele naraz. Są skłonni podejmować się licznych zadań jednocześnie, tylko dlatego, że dokładne ich wykonanie nie jest możliwe. Porażka w realizacji dużej liczby skomplikowanych projektów boli mniej.
prof. Dariusz Doliński, psycholog społeczny, Uniwersytet SWPS we Wrocławiu
Usprawiedliwienia
Inna strategia samoutrudniania polega na demonstracji własnych wad. Żeby nie odczuć porażki i nie pogorszyć opinii o sobie, wiele osób demonstracyjnie okazuje swoje słabości. Mogą być to symptomy lęku, obniżenie nastroju, bezsenność oraz stres. Kandydaci w procesie rekrutacji często wspominają, że są zdenerwowani. Zachowują się tak na wszelki wypadek, żeby wytłumaczyć brak wiedzy i kompetencji. Próbują zasygnalizować rekruterowi, że powinien wziąć poprawkę na napięcie, które obniża ich umiejętności. Podobnie jest w sytuacji, gdy pracownika czeka kluczowe dla losów firmy spotkanie biznesowe, wtedy na kilka dni przed jego terminem nie pojawia się w biurze, tłumacząc się problemami zdrowotnymi. Wszystko po to, żeby uniknąć rosnącego niepokoju i jednocześnie zbudować wizerunek osoby zaangażowanej w pracę.
Wina innych
Szef lub członek zespołu może zastosować strategię symboliczną, która polega na negatywnej percepcji sytuacji. Nie zmniejsza obiektywnego prawdopodobieństwa osiągnięcia sukcesu, ale umożliwia dogodną interpretację wyników. Przed rozpoczęciem projektu menadżer dochodzi do wniosku, że poza jego kontrolą są czynniki negatywnie wpływające na realizację zadania. Zespół jest źle dobrany, brak w nim specjalisty, ktoś wprowadza złą atmosferę, ale nie można z tym nic zrobić, ponieważ na przeszkodzie stoi np. prawo pracy. Jeśli efektem działania będzie porażka, szef może uznać, że doszło do niej przez pracownika, który negatywnie wpływał na klimat panujący w przedsiębiorstwie. Często menadżerowie specjalnie poszukują problemowych podwładnych, którzy zapewnią im wyjaśnienie potencjalnego niepowodzenia, a przy okazji nie obciążą ich pozycji w firmie.
Za dużo na głowie
Zarówno szefowie, jak i pracownicy, którym brakuje pewności siebie stosują metodę za wiele naraz. Są skłonni podejmować się licznych zadań jednocześnie, tylko dlatego, że dokładne ich wykonanie nie jest możliwe. Porażka w realizacji dużej liczby skomplikowanych projektów boli mniej. Z wysokiego konia nie wstyd spaść, tak więc utrudnianie sobie życia na skutek przyjęcia mnóstwa obowiązków ma walor samousprawiedliwiający. Mamy skłonności do samooutrudniania, bo dzięki temu chronimy naszą samoocenę. Taka strategia stosowana jest zwykle jeszcze przed osiągnięciem faktycznego wyniku pracy i stanowi zabezpieczenie na wypadek ewentualnej porażki. Rzucanie kłód pod nogi to skomplikowany i mało efektywny sposób radzenia sobie z brakiem pewności w sytuacjach zadaniowych, dlatego warto rzetelnie wykonywać swoje obowiązki zamiast skupiać się na poszukiwaniu kolejnych wymówek.
prof. dr hab.
Dariusz Doliński